Pierwsze wspólne loty mamy za sobą. Jako totalny controlfreak – przed wyjazdem na lotnisko – stresowałam się niemal jak przed maturą.
Martwiłam się: czy wszystko zabrałam, czy o niczym nie zapomniałam, czy nie zniszczą mi wózka i co najważniejsze – jak to wszystko zniesie Aleks?
Jak się przygotować do podróży?
Co jak co, ale trasę Wrocław-Lizbona znaliśmy praktycznie na pamięć. Jednak na sama myśl o locie miałam w głowie totalny chaos i natłok myśli. Bo z moich doświadczeń zawsze lot samolotem na pokładzie z malutkim dzieckiem = krzyk, płacz, zdenerwowani w okół ludzie i jeszcze bardziej zmęczeni i zdenerwowani rodzice. Takie mieliśmy do tej pory doświadczenia. Bardzo chciałam oszczędzić nerwów sobie, Mateuszowi jak i reszcie pasażerów, więc starałam się po prostu wypisać wszystkie nurtujące mnie kwestie i być przygotowana (przynajmniej w jakimś sensie na każdą z nich). Polecam dokładne sprawdzenie ilości i rozmiarów wykupionego bagażu i rozpoczęcie pakowania z trochę większym wyprzedzeniem niż zawsze.

Bilety, bagaże i wózki
Niby taki mały człowiek, a miejsce osobne da mu się załatwić. My osobiście nie kombinowaliśmy z dokupowaniem osobnego miejsca dla Aleksa, tylko dlatego, że on po prostu sam jeszcze nie siedzi i dodatkowy fotel nic nam by nie dał. W Ryanairze dopuszczone do zabrania na pokład są tylko foteliki ze specjalnym atestem (mało ich jest na rynku, tak a propos). Myślę jednak, że za jakieś 2/3 miesiące taki zakup będzie konieczny. W szczególności, że Aleks będzie już sam wtedy siedział.
Nie wiem czemu (większość osób też tak myślało) ubzdurało mi się, że niemowlaki lecą za darmo. W naszym przypadku bilet Aleksa to dopłata w wysokości 120,00 złotych. Dotychczas zawsze braliśmy miejsca przy wyjściach ewakuacyjnych (duużo więcej przestrzeni) jednak z niemowlakiem nie ma takiej możliwości. W Ryanairze przewijaki są w toalecie na tyłach. Jeżeli Wasz bobas jest aktualnie na etapie „jeden pampers na godzinę” to polecam wybrać miejsca w tylnej części samolotu. Dodatkowo z automatu mamy nakaz wyboru miejsca przy oknie będąc z dzieckiem do 2 lat.
Na stronie każdego przewoźnika jest informacja o szczegółach dot. podróży z niemowlakami. W naszym przypadku (Ryanair) mieliśmy dozwolony darmowy transport wózka (2 częściowego) oraz fotelika samochodowego. My dodatkowo mieliśmy ze sobą nosidło – do którego nikt się nie doczepił, bo mieściło się w torbie pod wózkiem. Ze względu na dająca się we znaki wagę Aleksa, po lotnisku poruszał się w foteliku na stelażu wózka i w takim komplecie podjechaliśmy niemal tuż pod samolot. Na nakładkę spacerówkową dostaliśmy naklejkę, jak na bagaż przy Check-inie, a następnie została zdana w sekcji oversized baggage.
Przykładowo informacje dot. podróży z niemowlakami możecie znaleźć tutaj:
Rayanair – klik
Wizzair – klik
LOT – klik

Dzięki znajomym, którzy w sferze zawodowej maja styczność z pracą na lotnisku, dostałam rady aby możliwie zabezpieczyć to, co chce oddać tuż przed wejściem do samolotu. Nie od dzisiaj wiem (i na własne oczy widziałam) w jaki sposób jest często traktowany bagaż i na sama myśl, że moim wózkiem i fotelikiem też tak maja rzucać dostawałam dreszczy. Trochę za późno obudziłam się, żeby kupić/uszyć pokrowiec na wózek i nosidełko ale M. wpadł na genialny pomysł, żeby w trakcie czekania wejścia na pokład samolotu owinąć sprzęt folią spożywczą. Nasz wózek łatwo się rozkłada, wiec cała akcja poszła bardzo sprawnie, do tego nefralgiczne miejsca dodatkowo zabezpieczyliśmy (w naszym przypadku rękawiczkami i czapkami), na to wcześniej wspomniana folia, i voila! 0 rys, wózek bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. To samo zrobiliśmy z fotelikiem.

ofoliowany stelaż wózka
Jedynie to co nas zaskoczyło, to fakt, że mimo zdania fotelika i stelażu wózka tuż przed wejściem do samolotu odebraliśmy go dopiero na taśmie w sekcji oversized baggage. Ja zdążyłam zejść już na zawał, bo czekaliśmy na rzeczy 30 min przy pustej taśmie w tym miejscu, gdzie odbieraliśmy walizki. Bez wózka i tym bardziej fotelika (gdzie do domu mamy godzinę jazdy z lotniska) ani rusz.
Mieliśmy szczęście, bo wózek po obu lotach był bez uszkodzeń, jednak wiele osób niestety dostaje z powrotem wózek mniej lub bardziej zniszczony. Dlatego znajoma kazała mi, żeby po odebraniu wózka od razu go sprawdzić, obejrzeć z każdej strony i jeśli coś byłoby nie tak – niezwłocznie zgłosić reklamację na lotnisku.
Aleks na pokładzie

Lot Wrocław – Lizbona trwa zazwyczaj 3,5h. Mój synek w dniu wylotu miał niecałe 7mscy i mimo, że jako tako wiem, czego mogę się po nim spodziewać to jednak było to całkiem nowe doświadczenie. Jak to powiedzieli dziadkowie (i tego się trzymam) – moje dziecko jest stworzone do latania. W jedna stronę start i lądowanie przespał wiec nie wiedziałam do końca jakby się zachowywał, gdyby jednak nie spał. Ogólnie na pokładzie samolotu był grzeczny, przerobiliśmymy wszystkie zabawki jakie wzięłam i nie było większego problemu.

Wracając do Polski nie spał, ani na starcie ani na lądowaniu i zniósł to rewelacyjnie. Koleżanka stewardessa polecała dawać dziecku pić i tulić – u nas to się w 100% sprawdziło. Cały czas miałam ze sobą ciepłą wodę w butelce i cyca w gotowości. Bo to właśnie tego najbardziej się bałam – zatkanych uszu i reakcji Aleksa na to wszystko. Tulenie wręcz było wymuszone, bo dziecko na czas startu i lądowania jest przypięte pasem do osoby dorosłej.
Podsumowując Aleks zdał test i nabrałam pewności, że damy radę i możemy w najbliższym czasie tu wrócić.
Gorączka sobotniego lotu
Pomimo, że latać samolotem lubię to niemal zawsze po podróży w najlepszym przypadku mam tylko zatkany nos i boli mnie gardło. Nie wiem o co chodzi, że raz w samolocie jest okrutnie zimno a raz fundują nam saunę ale tego w przypadku pół rocznego bobasa bałam się najbardziej tuż po nieustannym ryku.
Do tego znudzenie, efektowna dwójka, zbyt niska temperatura i zbędne emocje gwarantowane. Tak sobie wypisywałam to wszystko co mogło by nam popsuć lot i udało mi się zapakować zestaw emergency do torby podręcznej, który zabrałam na pokład samolotu. Poniżej wypisałam rzeczy, które wzięłam i które nie zrujnowały mojego kręgosłupa podczas targania na lotnisku.
Nasza lista rzeczy dla niemowlaka do samolotu (i poniekąd całą podróż po lotnisku):
- pampersy (spory zapas w torbie, do samolotu wzięłam 5szt)
- mokre chusteczki (u nas Waterwipes – nadają się dla dziecka i dla dorosłego),
- maść do pupy,
- krem do buzi,
- wrzątek w kubku termicznym (jak dziecko zaczyna krzyczeć to 5min oczekiwania na wrzątek od stewardesy wydaje się jak wieczność)
- 2 butelki (duża i mała),
- saszetkę herbatki koperkowej,
- mleko mm,
- tubka z musem owocowym,
- łyżeczka,
- otulacz (żeby np. osłonic przed zimnym powietrzem), pieluchy duże i mała (tzw. Ulewajka)
- cieniutka czapeczka bawełniana,
- woreczki na zużyte pampersy,
- i w przypadku efektownej dwójki – komplet body, spodenek i skarpet na zmianę.
Dodatkowo:
- worek z ulubionymi zabawkami,
- termometr elektryczny,
- paracetamol w kroplach (w przypadku gorączki, bólu),
- dentinox (w przypadku nagłego ząbkowania),
- smecta i diclofor na biegunkę (na szczęście się nie przydały).
I na powrót w zimne rejony:
- kocyk,
- ciepły i lekki kombinezon.
To wszystko zmieściło się w torbie młodego, tzw. diaper bag i częściowo w mojej torbie podręcznej. Ja zdecydowałam się na zwykła sportowa torbę, którą można zarzucić na ramie i byłam bardzo zadowolona z tego, że nie miałam kolejnej walizki do targania, w czasie kiedy mam dziecko na rękach. Dodatkowo łatwiej było mi się dostać do rzeczy, niż otwierać co chwilę walizkę. Starałam się wszystko upchać w główny bagaż a w podręcznym mieć tylko te niezbędne rzeczy.
Z ciekawostek – na lotnisku w Lizbonie (terminal 1 – tanie linie lotnicze) przechodząc kontrolę zostaliśmy przekierowani na specjalne przejście dla rodzin z małymi dziećmi i osób niepełnosprawnych .
Kwestia jest super bo nie ma tam kolejek, nasz wózek i fotelik zostały bardzo dokładnie sprawdzone w ekspresowym tempie. Przy niemowlakach możemy mieć płyny (my przeszliśmy bez problemu z 3 butelkami wody, kubkiem termicznym wypełnionym wrzątkiem i soczkami w kartoniku – te ostatnie były dla mnie ale na szczęście ochroniarz tego nie wiedział).
Podsumowanie

Stresowałam się bardziej niż przed pierwszym lotem a mój synek póki co pokazuje nam, że latanie bardzo mu pasuje. Nic tylko bookować loty.
A jak było u Was? Dawajcie znać 🙂