
Wiele razy byliśmy w Sintrze i na Cabo da Roca, jednak Cascais (które jest tuż obok) – omijaliśmy. To jedno z najbardziej malowniczych miasteczek w Portugalii leży na zachód od Lizbony. Wystarczy 40 minut samochodem albo 30 minut pociągiem ze stacji w centrum – Cais do Sodre (link do rozkładu godzin). Nie mam pojęcia, jakim cudem nigdy wcześniej tam nie dojechaliśmy.
Trzeba przyznać, że Cascais to piękne miejsce – zupełnie różni się od zabudowy Lizbony czy odludzia, w którym żyjemy… 😉 Powiedziałabym, że to typowo wakacyjne, nadmorskie miasteczko. Dzięki żaglówkom, katamaranom i statkom przypomina trochę Lazurowe Wybrzeże. Historycznie Cascais było miejscem wypoczynkowym dla rodziny królewskiej, a dziś nie bez powodu mówi się, że jest wakacyjnym spotem dla portugalskich celebrytów – trochę jak amerykańskie Hamptons. 😉
To miasteczko zdecydowanie warte odwiedzenia – chociaż, jeśli miałabym planować urlop, to jednak wolałabym go spędzić w mniej turystycznym miejscu. Jeżeli natomiast spędzacie urlop w Lizbonie i macie ochotę na jednodniową wycieczkę, to warto zacząć od parku Quinta da Regaleira w Sintrze, a resztę dnia przeznaczyć właśnie na Cascais – zachód słońca przy winku z takimi widokami to będzie sztos!
My do Cascais też wybraliśmy się tylko na jeden dzień, ale następnym razem z pewnością wypożyczymy rowery – niemal na każdym kroku jest taka możliwość. Dzięki temu najciekawsze punkty miasta można zobaczyć bez większego wysiłku.
Cascais MUST-SEE
Obowiązkowe pozycje do zobaczenia. Wszystkie są koło siebie i można je obskoczyć spacerkiem (a rowerem jeszcze lepiej!). My zostawiliśmy samochód na niewielkim parkingu w pobliżu mariny i ruszyliśmy na spacer wzdłuż brzegu.
Plaże
W Cascais plaże miejskie są naprawdę urokliwe, choć wielkością nie powalają – nie spodziewajcie się kilometrów piaskowego wybrzeża. Ale za to skałki i urwiska, które okalają plaże, mają swój niesamowity urok. Jeśli nie chcecie martwić się o miejsce, to musicie tu dość wcześnie przyjść – na plażach zaczyna się robić gęsto już koło 9:30.
Z plaży zboczyliśmy na poranną kawę na tarasie przy Prai de Rainha – i to był strzał w 10. Widok był nieziemski, ale kiedy zbieraliśmy się do wyjścia, zaczynało się robić tłoczno. Do tego jakiś gość zaczął grać na gitarze (z nagłośnieniem) niemieckie piosenki, a talentem wokalnym był obdarzony jeszcze mniej niż ja i Mateusz razem wzięci. Bardzo chciałam stamtąd jak najszybciej uciec.
Praia da Ribeira
Praia da Ribeira
Marechal Carmona Park
To miejsce polecamy wszystkim rodzicom. Następnym razem z pewnością zabierzemy tutaj Aleksa. Park jest ogrodzony, a w środku wolno biegają kury, koguty, kaczki, pawie i cała reszta ptasiej ferajny. Ja, jako fanka zwierząt na wolności, byłam oczywiście strasznie podjarana! Biegałam za tymi kogutami, miziałam żółwie, a Mateusz patrzył na mnie jak na wariatkę. 😉 Dodatkowo, w parku w każdą sobotę organizowane są targi lokalnej, organicznej żywności. My akurat byliśmy tam w tygodniu, ale z pewnością chciałabym kiedyś na nie wpaść. W parku znajduje się też pałac Condes de Castro Guimarães – letnia rezydencja hrabiego Guimarães (stąd nazwa – captain obvious! 😉 ) z początku XX wieku. Wstęp jest bezpłatny, ale nie tylko z tego powodu warto tutaj zajść. Niemal wszystko w środku jest zachowane w świetnym stanie i to do tego stopnia, że odniosłam wrażenie, jakby kiedyś przyszykowano tam stół do obiadu i tak już zostało do dziś. Nawet jeśli nie jesteście wielbicielami roko koko pałacowych klimatów , to nie będziecie znudzeni.



Pałac Condes de Castro Guimarães
Casa das Historias Paula Rego
Przyznaję, udaliśmy się tu głównie dlatego, że chciałam zobaczyć ten budynek z bliska. W środku znajduje się galeria sztuki, wystawy są zmieniane co pół roku. Bryła budynku, mimo że kompletnie nie pasuje do krajobrazu Cascais pełnego architektury XXw. i eleganckich willi, ma w sobie coś intrygującego. Tym, którzy interesują się budownictwem, powiem tylko, że elewacja to po prostu beton, pomalowany czerwoną farbą (na żywo widać poziome pasy, które są efektem deskowania).
Boca de Inferno
Usta Piekieł – jedna z najsłynniejszych atrakcji Cascais. Jak dla nas mocno przereklamowana… Inferno to tam żadnego nie było… Jeśli chcecie naprawdę poczuć drżące skały, kilkumetrowe fale, które rozbijają się na białą pianę, zapraszamy do nas, na Cabo Carvoreiro. 😉 Serio,tak mocno tu to wszystko czuć, że w ciąży ze strachu ani razu nie zeszłam na skały.
Guincho
Ta piękna plaża jest oddalona od centrum Cascais o niecałe 10 kilometrów. Dotarliśmy tam dopiero w porze obiadowej, a że dość mocno wiało, odpuściliśmy widoki i zaczęliśmy się rozglądać za knajpką na obiad. Tuż przy zejściu na plażę jest szkoła surferska i Bar do Guincho, w którym zjedliśmy bardzo dobry obiad. Za posiłek dla dwojga – grillowaną rybę i ośmiornicę zapłaciliśmy koło 25€ (razem z napojami). Fajnie, że część stolików jest odgrodzona szybą, więc nawet kiedy bardzo wieje, da się tu zjeść (a wiatr od oceanu bywa tak mocny i zimny, że nie można wypić kawy, a co dopiero spokojnie zjeść). W okolicy do wyboru jest jeszcze kilkanaście knajpek, jednak są dość daleko od siebie nawzajem.
Obiad w Bar do Guincho – dla 2 osób to koszt koło 25€
Gdzie jeszcze jeść?
Szczerze, to nie mieliśmy za dużo czasu, żeby pochodzić sobie po knajpkach. Ale pokażę Wam kilka miejsc, do których udało nam się zajrzeć.
MAR
Tak, jak pisałam wyżej – poranna kawa w tym miejscu to bajka. Widok jest przepiękny.
Niestety już koło jedenastej nagle zrobiło się tłoczno i głośno, więc uciekliśmy. Jedzenia nie próbowaliśmy, ale kawa naprawdę była jedną z lepszych, jakie piłam w Portugalii.
widok z knajpy MAR
Casa da Guia
W pierwszej kolejności to właśnie tu przyjechaliśmy na obiad – niestety, jak się okazało, miejsce jest tak oblegane, że bez rezerwacji nie ma jak usiąść w żadnej z 5 czy 6 restauracji. O co się rozchodzi? O klimatyczne miejsca, (ponoć!) pyszne jedzenie i niesamowity widok na klify i Cascais. Ja próbowałam polować na stolik, ale Mateusz po pięciu minutach był już głodny, zmęczony i zdecydowany, żeby poszukać czegoś innego. Każdy, kto jest z automatu poirytowany i zły, kiedy jest głodny, zrozumie czemu odpuściliśmy 😉
Fortaleza do Guincho
To miejsce polecili nam znajomi: wnętrza nawiązujące do symboli Portugalii, widok z restauracji powalający, a jedzenie – nieziemskie. Warto tu zajrzeć po drodze na plażę Guincho. To najbardziej wykwintna propozycja ze wszystkich tutaj, tak że jeśli myślicie nad eleganckim rendez-vous z widokiem – to właśnie tu.
źródło: booking.com
źródło: booking.com
Jak to wszystko zmieścić w jeden dzień?
No dobrze, zobaczyć to wszystko w jeden dzień może być trudno. Ale jeśli zrezygnujecie z wypadu na plażę Guincho, spokojnie zaliczycie wszystkie najważniejsze spoty. Ja już nie mogę się doczekać powrotu do Cascais, ale następnym razem wypożyczamy rowery!
P.S – Jeśli chodzi o zachód słońca, polecam skałki z widokiem na Latarnię Morską – musicie z wiaduktu przy Pałacu Guimarães zejść lewą stroną po schodach. Kiedyś była tam knajpa, ale miejsce aktualnie jest totalnie zapuszczone. Odpowiedni klimacik gwarantowany!